Welcome by VanActiv Travel

9 kwietnia 2017

VanActiv Travel- Sud de France (1)


W drodze do Camarque (1)

Niceę, Cannes jak i Saint Tropez znamy już z pierwszych stron gazet...my jednak chcemy zobaczyć te inne rejony...te nieokrzyczane w mediach - ale ciekawe i warte zobaczenia:)


Już dawno snułam plany  by wyskoczyć gdzieś na południe Francji  - bo jeszcze tam nie byłam, więc szybko zapadła decyzja - jedziemy!
Głównym punktem tej podróży zaplanowaliśmy  Camarque, następnie dalej wzdłuż wybrzeża...z wielką nieznaną - gdzie zawrócimy.

Jak tylko stopniały resztki śniegu i odstawiam narty do kącika...do głowy przychodzą mi nowe pomysły podróżnicze, początkowo niewyraźne ale w miarę coraz wyraźniejsze ...po śnieżnym urlopowaniu chce się słoneczka.

Camarque , sama myśl nas bardzo ciekawiła...czy tam jest faktycznie tak jak wyczytałam z opisów innych podróżników? czy będziemy zadowoleni?
Jako pierwsze  podsumowanie, mogę powiedzieć, tak było bardzo  ładnie i przyjemnie z opcją do powtórki.

Trasa prowadziła nas przez Luxemburg, Metz, Lyon, Avignon, Camarque i dalej w kierunku Perpignan.
W drodze powrotnej rejon Lac du Salagou, Clermont Ferrant, urocze miasto Vichy...czyli zrobiliśmy dużo kilometrów, zebrali sporo wrażeń i  paresetek fotek z tej udanej  wyprawy:)

Parę tobołków było szybko spakowanych i ruszyliśmy początek kwietnia w kierunku słońca.
Pierwsze dwa dni na dojeździe były trochę deszczowo pochmurne, ale od trzeciego było tylko super ciepło i słonecznie.

Amnéville

Czas na przystanek, w drodze na południe. Dotarliśmy tu w porze obiadowej , więc szybka pizza i łyk winka  nas całkowicie zadowoliły. Dobry parking też się znalazł ...co trzeba więcej w drodze do przygody?



Tu zostajemy na nocleg. W towarzystwie dwóch camperów spędziliśmy spokojną noc. 
Parking ten znajduje się  przy MC Donalds, dobry  i praktyczny parking, bo wszystko jest na miejscu 49.245765, 6.135260.

Okolice postoju bogate w możliwości do spacerów i rekreacji, nawet pływalnia jest w pobliżu.



Bajkowy wiosenny lasek, zieleni się delikatnymi wiosennymi listeczkami. Ścieżki zachęcają do spaceru.



Mija nas konny zaprzęg, ktoś woła i zaprasza do wsiadania ...ale po tylu kilometrach byliśmy wdzięczni za trochę ruchu.


Niedzielny elegancik "Francja elegancja" w drodze.


Dla chętnych było i dobrze wyposażone Zoo na miejscu.

Kolorowe papugi, dziś nie chciały pozować do foty.


Atmosfera jak w dżungli.


Wysokie napięcie, energia płynie.

Nasz następny przystanek w drodze na południe zrobiliśmy po 400km, psa trzeba było wyprowadzić, coś zjeść ...i już nam się nie chciało dalej... w końcu mamy urlop ;)

Monastère Royal de Brou.


Po  deszczowych 430km jazdy zrobiliśmy następny przystanek w Monastère Royal de Brou.
Parking przy klasztorze spokojny, free ugościł nas na ten wieczór.
46.198496, 5.237297

Ciekawy obiekt, szkoda że  był zamknięty.


...no to pochodziliśmy po obejściu. Za klasztorem jest ładnie założony ogród, gdzie grządki obramowane są przycinanym bukszpanem.

Z zazdrością patrzyłam na te żywopłociki, bo moje 30 letnie -zostały przez jeden sezon pogryzione przez szkodnika Cydalima perspectalis. W przypadku plagi są opryski mało skuteczne.


Ładny hotel dla owadów, odparzyłam wzór  i podobny, ale mniejszy stoi u mnie w ogrodzie:)


Wejście, niestety zaryglowane...


Na zewnątrz też jest ładnie, troszkę oglądamy obejście...pogoda nadal niepewna i kropi deszcz.


Wnętrza na pewno są piękne, może następnym razem zobaczymy?... ach co mi tam ....byle Izzy mogła powąchać.


No to idziemy miasto zwiedzać. Pobliski park też zaliczyliśmy...i zrobił się wieczór.
Następnego dnia było deszczowo więc wybraliśmy jazdę w kierunku słoneczka.

Connaux

To jet mała mieścina, którą poznaliśmy przejazdem, ulice za dnia były jak wymarłe...z stąd mamy niecałe 100km na plażę  ale zostajemy by ominąć korki na drodze:)


W małej "dziurawej" mieścinie zaświeciło nam słoneczko...

Warto zaglądać w wąskie uliczki ...jak on tam wjechał  ;)


Mijamy romantyczne budynki.

Wysokie podwozie...długie nogi  i szczupła sylweta;)

W takim miejscu chce się dłużej pobyć,  ale ciągnie nas  na Plage de Piemanson!
Po francuskim śniadaniu ruszamy w ostatni etap dojazdu ...


Im bliżej południa tym bardziej posunięta jest do przodu przyroda....no i pogoda! wreszcie jest wiosenna :)

Camarque
Jest miejscem do bardzo aktywnego wypoczynku, położone w delcie Rodanu.
Klimat tego rejonu jest bardzo specyficzny ale przyjemny i podkreślający jego uroki.

Salins-de-Giraud

Koordinaten: 43°24’43’’N, 04°43’51’’O
jest to Stellplatz, free gdzie mamy przyjemne miejsce do pobycia,  jeden dzień tam stoimy.

Następnego dnia robimy wycieczkę tylko 12 km oddalona ... tam i z powrotem 24 km i  siodełko odciśnięte na siedzeniu;)
na rowerach na pobliską Plage de Piemanson.

To tylko mały rzut beretem...  bo jest tylko 12 km pedałowania, ale wycieczka się udała ...wieczorem jeszcze zwiedzamy Salins-de-Giraud.




Na zapleczu miasteczka spotykamy mały  kościółek/kaplica, samo miasteczko jest mało ciekawe. Po drodze mijamy parę barów, wiele z nich jeszcze ma przerwę zimową, pozamykane ...


Wiosna jest tu już w pełni...wiosenne słoneczko nawet nas oparzyło :P

Następnego dnia przenosimy się na parking przed plażą de Piemanson. Ostatni odcinek drogi, słoneczko świeci- mijamy Salins de Giraud. Poprzedniego dnia ten odcinek śmigaliśmy rowerowo, też miało swój urok :)
Góry soli...krajobraz jakby księżycowy. W Salin-de-Giraud wytwarza się sól przemysłową.


Piemanson Plage.


Na parkingu z widokiem na kanały i pobliską plażę, pobyliśmy 3 dni.

Trochę mieliśmy pecha bo wiał w tym czasie Mistral, głowy chciało poobrywać, ale i tak było ładnie.




Bardzo dobre do obserwacji ptaków są także tereny po drugiej stronie Rodanu na wysokości Salin-de-Giraud.
Przy takim  widoku i Mistral był do zniesienia :)


Camargue to nie tylko flamingi i ptaki, konie, byki i krowy odgrywają tu wielką rolę.
 
Można było konie wypożyczyć i wycieczkę po plaży zrobić.


Gromada flamingów w wieczornym słonecznym odblasku.

Obecnie można tylko na wyznaczonym odcinku przed plażą parkować.

W styczniu 2017 plaża została zamknięta, już nie wolno na niej robić kamping i obozowiska.


Podoba nam się tutaj...


Relikwie dawnego obozowiska.


Plage de Piemanson jest olbrzymia i przepiękna.


Kwiaty na wydmach zakwitły bujnie.


Woda przyniosła na plażę.


Odpływ  odkrył wielkie obszary moczarów,  mewy  pilnie szukają pokarmu.
Mamy wreszcie dosyć Mistralu, ruszamy dalej do Sainte Marie -de la Mer, i jesteśmy happy, tu nie wieje tak bardzo.


Na moczarach pasą się stada ptactwa, koni i byczków.

Camarque jest przepięknym miejscem, gdzie natura jeszcze jest zachowana w swoim dawnym stanie.

Szczególnie droga wokół jeziora Etang de Vaccares jest mekką dla obserwatorów ptactwa.
Jeszcze przez mostek i będziemy w Saintes-Maries-de-la-Mer, ale o tym już w następnym odcinku :)
cdn.

8 kwietnia 2017

VanActiv Travel- Sud de France (2)


Camarque - raj dla aktywnych miłośników przyrody i rozległych plaż.(2)

 
W drodze zaopatrzyliśmy się w kroasons, bagietkę i...olbrzymiego beza, na którego mi ślinka już poprzedniego dnia leciała...uwielbiam zmiany, to one nadają życiu sens...;) w normalnym życiu to ja raczej zdrowe produkty używam ;)

Po przybyciu do St. Marie de la Mer - sporo przed południem, najpierw wcinamy obfite śniadanko a  a później poszwendaliśmy  się po mieście, troszkę powłóczyliśmy po uliczkach, co nieco  pofociłam.

W miejscowym biurze  turystycznym, można przebierać w mapach i przewodnikach opisujących Camarque  i okolicę.

Sainte Marie de la Mer, to stolica rejonu Camarque, jest to typowy kurort z małą ilością mieszkańców i przewagą turystów .

Będąc tam w kwietniu nie odczuwaliśmy jeszcze tego nawału turystycznego, było jeszcze bez nadmiaru komercji i hałasu. 


We Francji  w czasie od 12:00 Do a 14:00 trwa sjesta , wtedy wszyscy Francuzi robią przerwę w pracy i udają się na lunch... no to i my poszliśmy ich przykładem i zjedliśmy lunch...mimo opóźnionego obfitego śniadania. Czegoś napić się też trzeba  :)

  Notre Dame - Sainte Marie de la Mer, nie udało nam się zwiedzić, jego renowacja  trwała do lata 2016,  i był zamknięty dla zwiedzających. 


Tamaryszek, po "ogoleniu" budzi się do nowego  porostu, zaczynając od kwitnięcia
Temperatury są przyjazne, też wyciągamy krótkie spodnie z szafy.


W porcie Sainte Marie de la Me.
Arena. 
Kawał byka na kamieniu...

Wąskie uliczki pełne sklepów i restauracji, mały port jachtowy i rybacki, długie, wąskie plaże - typowa atmosfera nadmorskiego turystycznego miasteczka.


Dwa w jednym - hotel na tle kościoła.


Rondo z pomnikiem byka i jeźdźca.



Kościół góruje nad miastem, widać go zarówno z lądu jak i od strony wody.

Sainte-Maries-de-la-Mer, jest ciekawe miasteczko z wieloma tradycjami, corocznie w maju odbywa się tu pielgrzymka Romy.

Wtedy to przyjeżdżają tabory Cyganów z całego świata by tutaj obchodzić swoje rytuały i uhonorować Św. Sarę.
Odbywa się to 24 maja, miasto wtedy zapełnia się muzyką i tańcami, punktem szczytowym jest procesja w kierunku plaży gdzie miała przybyć łódź ze świętymi.



Ciucholandia, urlopowe ciuchy, kuszą  kolorami ;)



W otoczeniu St. Marie-de-la-Mer, powstał Park Naturalny, i rozpościera się w terenach delty Rodanu i okolicznych mokradłach.



"Hotel" dla dzikich kotów.

 
Wypasione kociska wylegiwały się w budkach.


Dziwna trawa wyrosła na piedestale.


  "Bez pracy nie ma kołaczy" ...przerwa obiadowa.






TIKI TIKI przewóz turystyczny, kursuje kanałami.







Obszar poprzecinany kanałami wodnymi.


Elektrykę też trzeba na drugą stronę przeprowadzić ;)


Kolorowe flamingi.


Mała stadnina, gdzie można wynająć konie do przejażdżki i na ryt po okolicznych rozlewiskach.



Konie hodowane w półdzikich warunkach, przebywają na pastwiskach przez cały rok.
 
Wysokie zasolenie okolicznych jezior i zbiorników wodnych, sprzyja rozwojowi flamingów, tutaj znajdują one bogate zasoby pożywienia.
Czego się nie robi, żeby zobaczyć te stada flamingów, idziemy prawie godzinę w ten upalny dzień. Wreszcie je spotykamy ...a te ciągle głowy chowają w wodzie ;)



Wyryt na koniu, miejscowi kowboje w drodze. " Dzikie" konie stały w oddali, ale nawet przez lornetkę nie były do ogarnięcia.


Koni tez była cała masa,... tylko normalnie w stadninach, a nie dziko galopujące po moczarach;)
Przy cmentarzu spało się dobrze... Nie zależało nam tutaj ani na luksusach, ani jakichś widokach z okna, chociaż za murem było też ciekawie ;)


 



Z parkowaniem w Ste. Marie de la Mer nie mieliśmy problemu ...wprawdzie na tym parkingu przy cmentarzu - był zakaz dla kamperów ...ale my byliśmy tu "incognito" ;)

Najtrudniej z parkowaniem jest w sobotę, gdy odbywa się tutaj dzień targowy.
Im dalej od centrum, tym mniej spotykamy turystów.


Kameralny wieczorny nastrój, zachęca do spaceru.
Jejku jak ten czas na wakacjach szybko leci!





Nie czekamy na pielgrzymkę Romy i tłumy turystów ... jedziemy dalej...planu żadnego nie mieliśmy...gdzie by tu uderzyć?

- zobaczymy co dalsza droga nam przyniesie :)

cdn...