Camarque - raj dla aktywnych miłośników przyrody i rozległych plaż.(2)
W drodze zaopatrzyliśmy się w kroasons, bagietkę i...olbrzymiego beza, na którego mi ślinka już poprzedniego dnia leciała...uwielbiam zmiany, to one nadają życiu sens...;) w normalnym życiu to ja raczej zdrowe produkty używam ;)
Po przybyciu do St. Marie de la Mer - sporo przed południem, najpierw wcinamy obfite śniadanko a a później poszwendaliśmy się po mieście, troszkę powłóczyliśmy po uliczkach, co nieco pofociłam.
W miejscowym biurze turystycznym, można przebierać w mapach i przewodnikach opisujących Camarque i okolicę.
Sainte Marie de la Mer, to stolica rejonu Camarque, jest to typowy kurort z małą ilością mieszkańców i przewagą turystów .
Będąc tam w kwietniu nie odczuwaliśmy jeszcze tego nawału turystycznego, było jeszcze bez nadmiaru komercji i hałasu.
Notre Dame - Sainte Marie de la Mer, nie udało nam się zwiedzić, jego renowacja trwała do lata 2016, i był zamknięty dla zwiedzających. |
Tamaryszek, po "ogoleniu" budzi się do nowego porostu, zaczynając od kwitnięcia |
W porcie Sainte Marie de la Me. |
Arena. |
Kawał byka na kamieniu... |
Dwa w jednym - hotel na tle kościoła. |
Rondo z pomnikiem byka i jeźdźca.
Kościół góruje nad miastem, widać go zarówno z lądu jak i od strony wody.
Sainte-Maries-de-la-Mer, jest ciekawe miasteczko z wieloma tradycjami, corocznie w maju odbywa się tu pielgrzymka Romy.
Wtedy to przyjeżdżają tabory Cyganów z całego świata by tutaj obchodzić swoje rytuały i uhonorować Św. Sarę.
Odbywa się to 24 maja, miasto wtedy zapełnia się muzyką i tańcami, punktem szczytowym jest procesja w kierunku plaży gdzie miała przybyć łódź ze świętymi.
Ciucholandia, urlopowe ciuchy, kuszą kolorami ;)
W otoczeniu St. Marie-de-la-Mer, powstał Park Naturalny, i rozpościera się w terenach delty Rodanu i okolicznych mokradłach.
"Hotel" dla dzikich kotów.
Wypasione kociska wylegiwały się w budkach.
Dziwna trawa wyrosła na piedestale. |
"Bez pracy nie ma kołaczy" ...przerwa obiadowa.
TIKI TIKI przewóz turystyczny, kursuje kanałami. |
Obszar poprzecinany kanałami wodnymi.
Elektrykę też trzeba na drugą stronę przeprowadzić ;)
Kolorowe flamingi. |
Mała stadnina, gdzie można wynająć konie do przejażdżki i na ryt po okolicznych rozlewiskach.
Konie hodowane w półdzikich warunkach, przebywają na pastwiskach przez cały rok. |
Wysokie zasolenie okolicznych jezior i zbiorników wodnych, sprzyja rozwojowi flamingów, tutaj znajdują one bogate zasoby pożywienia.
|
Czego się nie robi, żeby zobaczyć te stada flamingów, idziemy prawie godzinę w ten upalny dzień. Wreszcie je spotykamy ...a te ciągle głowy chowają w wodzie ;) |
Wyryt na koniu, miejscowi kowboje w drodze. " Dzikie" konie stały w oddali, ale nawet przez lornetkę nie były do ogarnięcia.
Koni tez była cała masa,... tylko normalnie w stadninach, a nie dziko galopujące po moczarach;) |
Przy cmentarzu spało się dobrze... Nie zależało nam tutaj ani na luksusach, ani jakichś widokach z okna, chociaż za murem było też ciekawie ;) |
Z parkowaniem w Ste. Marie de la Mer nie mieliśmy problemu ...wprawdzie na tym parkingu przy cmentarzu - był zakaz dla kamperów ...ale my byliśmy tu "incognito" ;)
Najtrudniej z parkowaniem jest w sobotę, gdy odbywa się tutaj dzień targowy.
Im dalej od centrum, tym mniej spotykamy turystów.
Kameralny wieczorny nastrój, zachęca do spaceru. Jejku jak ten czas na wakacjach szybko leci! |
Nie czekamy na pielgrzymkę Romy i tłumy turystów ... jedziemy dalej...planu żadnego nie mieliśmy...gdzie by tu uderzyć?
- zobaczymy co dalsza droga nam przyniesie :)
cdn...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz